Riviera Sopot nr. 1 styczeń 2007 – Jarosław Kurek

W dzień Bożego Narodzenia, debiutancka płyta cenionego kontrabasisty Janusza „Macka” Mackiewicza, ukazała się właśnie nakładem sopockiej firmy Allegro Records. Jej szef, saksofonista Wojtek Staroniewicz, współpracował dotąd z Mackiewiczem jako muzyk. Dobrze się stało jednak, że obaj panowie poszerzyli pole współpracy, bowiem słuchacze na pewno nie będą z tego powodu kręcić nosami. Raczej strzyc wesoło uszami.

Polskie kolędy na jazzowo- i nie tylko- są najczęściej podawane bądź to z nutą melancholii, bądź też uroczyście. Zwykle nie może się przy tym obyć bez udziału wokalistów, a kolędowe strofy dobrze tłumaczą wspomniane nastroje. Jak ustrzec się bowiem przed potęga tradycji interpretacyjnej, śpiewająco „monarchach co śpiesznie dążą” lub też o Jezusie, któremu „nie dała matula sukienki”? Kwartet Mackiewicza poszedł innym tropem. Muzyk, aranżując wszystkie dziewięć kolęd wypełniających program krążka, postanowił połączyć znane melodie z różnymi obszarami jazzu. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ, nie mając w składzie wokalu, mniej był spętany kolędowymi klimatami. Że zaś nie brakuje mu dobrego smaku i muzycznej erudycji, a w dodatku potrafi je ciekawie zaprezentować, mamy oto płytę z kolędami do słuchania przez cały rok. Zaczyna się od samby- okazuje się, że to właśnie w jej rytmie „Anioł pasterzom mówił”. Rytmy latynoskie na płycie przewijają się zresztą trzykrotnie. Dalej mamy między innymi kolędę „Mędrcy świata”, ubarwioną gospelowym pulsem Gwiazdo Betlejemska” w rytmie walca czy też ostro swingujące „Wśród nocnej ciszy”. Nie brakuje też balladowego oddechu, typowej dla polskich kolęd łagodności, co pięknie uwypukla wibrafon (najbardziej „śnieżny” z instrumentów) Dominika Bukowskiego. Saksofony Darka Herbasza umiejętnie balansują między idiomem jazzowym i ludowymi melodiami, bębny Adama Czerwińskiego tworzą podkład, dzięki któremu pozostali muzycy przez 45 minut trwania płyty mogą się czuć bezpiecznie. Lider oplata to wszystko grubą siecią dźwięków kontrabasu, potrząsa i miesza, by na koniec podać urokliwy zróżnicowany a jednocześnie spójny koktajl muzyczny.

Mackiewiczowi udała się rzecz trudna: połączył ze sobą wiele pozornie bardzo odległych muzycznych światów, nadał im przekonujące oblicze i dowiódł swoją płytą po raz kolejny, że prawdziwa muzyka nie ma granic. Dobrym pomysłem było wydrukowanie na płytowej książeczce tekstów wszystkich kolęd-, co odważniejsi mogą spróbować nadążyć za muzykami i potowarzyszyć im przy wigilijnej wieczerzy ciepłym altem bądź zawadiackim tenorem. Walor edukacyjny niesie też przypomnienie autorów melodii i tekstów z minionych stuleci. Mnie natomiast frapuje jedno pytanie- jak też odebrałby ten krążek słuchacz z zagranicy, niezaznajomiony z pięknem polskich kolęd? Poznałby świąteczny charakter zanurzonych w jazzowych aranżacjach melodii, czy też nie? Może będzie okazja to sprawdzić.

W internetowym dossier Mackiewicza czytamy, że jego skromność i szacunek do muzyki sprawiły, iż dopiero teraz postanowił dać się poznać jako lider i twórca autorskiej płyty. Szacunku nie można mu wypominać, co do skromności zaś- wypada powiedzieć, by czasem odkładał ją na półkę, wydając kolejne krążki. I to częściej, niż tylko z okazji bożonarodzeniowych świąt.